półmetek LO w Dęblinie:)
tak, w koncu w domu, jednak czuje jakas taka pustke,
ciesze sie ze wrocilam, ale jednoczescie czegos mi brak...
no ale ylo tak, jak myslalam:)
w koncu zobaczylam te ukochane japska, za ktorymi tak tesknie
ich usmiechy wybagrofizly mi ta 8 mio godzinna podroz:)
niezapomniane dwa tygodnie, w czasi ktoych nie bylowsrod nasnawet chwili milczenia,
w czasie ktorych wylalo sie wiele smiechowych lez
w czasie ktoryvh pzodzieralam sobie struny glosowe od tego krzyku
w czasie ktorych przeszlam chyba z milion km
w czasie ktorych Ogon przestal bac siew chodzic na lod
w czasie ktorych Gringo nabil mi mnostwo siniakow
w czasie ktorych Seta powiedzial setki kawałów
w czadie ktorych Miturowi zmasakrowalam dzialke ichodzilam w jego kaloszach
w czasie ktorych Stawel i Wiaku napisali kamasutre
w czasie ktorych nie starczylo mi czasuaby wszystko poeieddziec tej Kasztanowej Blondynie
w czasie ktorych Tuma mial zgnac w krwawej bitwie
w czasie ktorych stwierdzilam ze moja chrzestna jest naj
w czasie ktoryvh nauczylam sie skaldacpuzzle 3d
w czasie ktorych spiewalam w szkole z wiakiem ktpry gral na akordeonie
w czasie ktoych gruvhsa psul mi nerwy ale i tak go lubie
w czasie ktorych zarazilam polowe rodziny
w czasie ktorych wracalam z polmetku w sukience i adidasach
w czasie ktoryc mazalalam z chrzestna szafki markerem
w czasie ktorych robilam wiele roznych innych rzeczy,mimo wszystko ciesze sie ze spedzilam je tak, a nie inaczej, chociaz gdyby nie ta choroba byloby mega, no ale teraztylko sobota niedziela i brutalny powrot dorzeczywistosci:(