Dobra no to podsumowanie wakacji:
Było dobrze do pewnego mometu dopóki się wszystko nie sypnęło przez jeden malutki szczególik. Tak się nie robi i ty kurwa dobrze o tym wiesz... Ale cóż... Miej wyjebane a będzie Ci dane zasadą kolejnego roku?
Taaak . od jakiegoś czasu powtarzam to sobie ale jakoś nie mogę sie uwolnić od tego. Gdyby nie Padżu to już dawno bym zwariowała :)
Na Herbuta nie można liczyć. Miał mnie od połowy wakacji odwiedzić i co? jajco. nie ma. Ale przynajmniej Miotłę spotykam milion razy i tyle dobrze .
Ogniska uważam za udane choć chcę jeszcze miesiąc wakacji żeby z jakimś normalnym nastawieniem podejść do szkoły.
Ostatni rok, matura a później co? nie mam zielonego pojęcia... nie potrafię uporać się z przeszłością a co dopiero z przyszłością... nie wiem jak będą wyglądały moje studia bez tych wszystkich ludzi... ale jestem przerażona tą perspektywą... nie dam rady...