Świat na wyłączność. Reguły, według których każdy ma żyć. A jak nie, to do widzenia. Bo ja i moi przyjaciele. Nasze imprezy, nasza muzyka, nasze skarpetki, nasze drukarki, nasze zupy i nasze majtki z drutu. I albo się ma to wszystko, albo się jest nikim. A ja jestem właśnie w cholernym wieku tworzenia swojej osobowości i całokształtu. I potrzebuje cholernie dużo miejsca, czasu, możliwości, wsparcia i Bóg wie czego jeszcze. A nie rozdarcia pomiędzy jednym a drugim. Bo nie można pośrodku. Tylko cholerne skrajności. Żadnych zapożyczeń. I nie wmawiajcie mi, że ideały nie istnieją, a wy macie swój cel. Bo istnieją i mają się dobrze, a celu nie ma nikt, może powód.
A ja moge pójść w jedną stronę, osiągnąć wszystko, być kochaną, podziwianą i w ogóle. I być z tym niesamowicie szczęśliwa, albo mieć totalnie zmarnowane życie. Moge też pójść w drugą stronę, stoczyć się na dno, uwić swój gabinet pod mostem i próbować codziennie przeżyć jakkolwiek. I być z tym niesamowicie szczęśliwa, albo mieć totalnie zmarnowane życie. Ciekawe...
Tak jakoś wyszło.
A następnym razem, to już trawa będzie skoszona, mosty spalone, a ja daleko daleko daaaleeekooo, chociaż ciągle na tym samym, niewygodnym i wiecznie zakurzonym stołku obrotowym.