Zdjęcie nijak ma się do zimy, ferii czy innych zdarzeń, ale powiedzmy, że odwzwierciedla mój nastrój. Od godziny słucham sentymentalnych piosenek Milowa (można by je nazwać nawet romantycznymi!) i wchodzę na zmianę na facebooka, photobloga i google; i tak w kółko. I uświadamiam sobie ile już rzeczy nigdy się nie zdarzy, a których nie zrobiłam.
Dziwny stan. Ale już strasznie dawno go nie miałam, tęskniłam za nim odrobinę.
A ja tak dopowiem tylko, że byłam sobie dziś na próbie poloneza na studniówkę w Collegium. Wchodzę sobie na salę i w pierwszym polonezie wchodzi dyrekcja i wychowawcy. I nagle słyszę ,,Marlena, Marlena, chodź!". Patrzę - a tu woła mnie pani Stola. Kiwnęłam jej ramionami, bo nie wiedziałam o co chodzi, a okazało się, że ta mnie woła, co bym zatańczyła z panem Borowskim w pierwszej parze, bo nie ma pani dyrektor. Poszłam, prowadziłam poloneza, choć nie znałam układu i generalnie byłam sobie panią dyrektor. Fajnie, nie? :D