Droga do szczęścia jest bardzo długa, pełna niebezpieczeńst i utrudnień.
(Możecie sobie poczytać o tym w moim zeszycie z wierszami; 3 części "Drogi do wyzwolenia" napewno dałyby wam do myślenia.)
Artyzm jaki dziś w sobie odkrywam dał mi natchnienie na cały dzień. To w sumie bardzo codzienna historia, ale jednak jest niezwykła.
Zeszłam do perkusyjnej aby poćwiczyć, a w przerwie wyszłam na chwile na dwór. Podziwiałam wspaniałą przyrodę w moim ogrodzie i postanowiłam że zrobie kilka zdjęć. Jako, że miałam przy sobie aparat, nic nie wybiło mnie z przypływu natchnienia i nieziemskiej weny.
Muzyka jakiej słuchałam (Chylińska, Janis Joplin) dodawała mi sił!
Zrobienie sesji wszystkim tym roślinkom, drzewkom, kwiatkom, motylkom, ptaszkom, robaczkom, drzwiczkom, okienkom było niesamowitym, inspirującym przeżyciem.
Jednak muszę przyznać, że czegoś mi w tym wszystkim brakowało...
Tylko czego?
Kto zna odpowiedź na to dręczące mnie pytanie?!
Zapytam dziś gwiazd, księżyca, zapytam wiatru, wody, ognia... Może odnajdę odpowiedź w martwej ciszy? Tego nie wiem.
Jednak pamiętajmy wszyscy, nic nie dzieję się bez przyczyny.
Jeżeli zgubimy się to się odnajdziemy.
Jeżeli jest źle to będzie dobrze.
Głowa do góry (chyba że idziecie po chodniku to lepiej patrzeć w co sie wdeptuje!)
Połowa dnia mija a ja planuję przyjemny wieczorek. Zobaczymy co z tego wyjdzie!
Gheta.