Nie było źle. Nie było dobrze. Więc jak było?
Powiedziałaś dziś do mnie te dziwne zdanie. "Połowa sukcesu!". Czy połowa sukcesu nie jest w gruncie rzeczy porażką? W końcu z samej definicji słowa "sukces" wynika, że jest to wspięcie się na sam szczyt góry.. Czy więc wdrapanie się zaledwie do połowy można nazwać sukcesem?
Nikogo nie dziwiło, że znów zniknął. Nikt go nawet nie szukał. Często wychodził późnym wieczorem i błąkał się gdzieś po pobliskich ulicach bez celu, oglądając stare, zniszczone przez czas budynki, które pewnie znał już na pamięć. Czasem widywałem go siedzącego na schodkach przed wejściem do szkoły długo po zakończeniu lekcji. Nie robił tam nic specjalnego. Zazwyczaj obserwował ludzi w skupieniu lub szkicował coś w zeszycie. Do dziś pamiętam jak się denerwował, gdy zabierałem mu szkicownik i oglądałem jego pracę. Zawsze powtarzał, że nie potrafi rysować, ale w jego, przypominających dziecięce, rysunkach zawsze było coś, co przykuwało uwagę. Jakby malutki skrawek jego humoru i myśli. Dlatego tak bardzo lubiłem gdy mi rysował. (...) Czasem mam do siebie żal o to, że urodziłem się dwa lata wcześniej od niego. Może to głupie winić się za coś na co nie miało się przecież żadnego wpływu, ale myśl o tym, że mógłbym być z nim w jednej szkole, pilnować go na przerwach i najzwyczajniej w świecie przyglądać się mu z daleka, napełniała mnie złością. Jestem mu wdzięczny, że czasem pisał do mnie sms'a o tym jak się czuje, gdy nie było mnie w pobliżu. Najczęściej jednak dostawałem od niego wiadomości w nocy. Pisał wtedy o tym gdzie się w danej chwili znajduje i że jest mu zimno. (...) Wczoraj, jak co wieczór czekałem na sygnał od niego, jednak tym razem nic nie dostałem. Pomyślałem, że może już usnął. Kiedyś tak się stało, więc czemu teraz miało być inaczej? Dopiero potem zrozumiałem, że on już do mnie nie napisze.
Świat biegnie dalej, tylko jego rysunki nieco poszarzały.
Połowa sukcesu.
Połowa porażki.