Nie ma go cztery dni.. Cztery dni, a ja czuję jakby to była wieczność. Jakby jego silne ramiona objemowały mnie sto lat temu.
Sto lat to sporo, prawda? Mimo to wiem, że dam radę. Kolejne dni, kolejne sto lat. Niech Twe zielone oczy nie zapomną mej twarzy.
PannaXX zawsze czuła, że nie jest nikim wyjątkowym. Że na świecie jest tak wiele jej sobowtórów. Każdy z nich był jej obojętny, jednak ta jedna istota, będąca jej lustrzanym odbiciem, na zawsze pozostanie z nią złączona. Niczym cień, dopięta jest do jej ciała i nie może odejść, jedynie zniknąć, dopóki znów nie nastanie jasność. PannoXX, bądź odbiciem PanienkiXX już zawsze. PanienkoXX bądź cieniem PannyXX do śmierci.
Nie spodziewały się burzy więc nie ukrywały zdziwienia gdy ich wtulone w siebie ciała przebudzone zostały przez glośny grzmot towarzyszący jasnej błyskawicy. Chwile wpatrywały się w siebie po czym wyłączyły komórki, odsłaniając okno. Bez słów przyglądały się rozszalałym piorunom, które zdawały się wykonywać na niebie niezwykle skomplikowany układ taneczny wraz z deszczem. PannaXX nie pamiętała nawet, w którym momencie usnęła i czy zrobiła to przed czy po PanienceXX.