Puk puk. Puk puk.
Ja do państwa na chwilę.
Bo przypomniało mi się, że jeszcze żyję, i że mam dużo czasu. Tak, prawdopodobnie mam jeszcze dużo czasu. Chcę w to wierzyć, choć to kruche, naiwne. Och, jakże naiwne!
W każdym razie ja do państwa, jak mówiłam, na chwilę. Na krótką chwilę.
Nie proszę o pomoc, choć w ciszy modlę się o nią.
Nie mówię o uczuciach, choć pomiędzy wierszami można wyczytać niemal wszystko.
Nie płaczę, choć oczy wcale nie śmieją się beztrosko.
Tak, ja do państwa. Tylko na chwilę.
Przygryzam wargi z ciekawości, którą jeszcze staram się ukryć.
Bo interesuje mnie, czy zostanę zrozumiana. Czy może po raz kolejny nie.
Nie zdziwię się, jeśli stanie się tak, jak przewidywałam. Jeśli zaś mnie państwo zaskoczą, to owszem - krzyknę z radości, rzucę się na szyję. Niczego więcej chcieć nie będę.
Puk puk. Puk puk.
Bez odbioru, tak?
Nic nie szkodzi. Poczekam.
Mam przecież jeszcze dużo czasu.