Róże
Pierwsza
jak trup uschły swą rękę zatacza
zwiędłymi palcami się dźwignąć nie może
czeka w ciszy nieśmiertelna
jak anioł wygasły na progu zapomnianej twierdzy
aura choć smutno-słodka panuje
napawa spokojem płuca moje
wypełnia zakamarki, kurze z kątów duszy usuwa
wyciera z czoła trudy życia, znoje
Druga
jeszcze żywym choć gnilnym oddechem zionie
przypomina upiora o nieziemskiej urodzie
piękno niepokojące roztacza nad grobem
jak dziewica ledwo umarła wychodzi zza światów
patrząc trwogę na twarzy wywołuje
drgnienie z serca wyrywa się, by przeżyć
marzenie ucieka w popłochu przez chwilę
a ręce łapać je usilnie potrzebują...