Boże,odebrałeś możliwości,odbierz i chęci...
przyjechałam tutaj bez pancerza.
to był mój wielki błąd,ale dzisiejszego dnia stworzyłam sobie nowy.
1 października zaczęło się moje nowe życie które dziś z hukiem uderzyło o podłogę.
tak bardzo na nie czekałam,tak trudno mi było zamknąć dawne etapy,aby zrobić miejsce na nowe.
ale podołałam temu.postarałam się,przezwyciężyłam słabości tylko po to,aby nabawić się nowych.
jeszcze kilka dni temu oddychałam z łatwością,unosiłam się nad ziemią.
dziś z trudem łapię powietrze.dziś nie wierzę w Sekret,dziś nie wierzę w nic i nie pragnę niczego na świecie.
dziś leżę na podłodze w łazience.wracam do mojego dawnego życia,do dawnych sposobów wmawiania sobie dobrego humoru.
Boże,jak mi to zbrzydło... przyjechałam tutaj aby się zmienić.już pierwszego dnia dostałam tę szansę i niezwykle szybko
stworzyłam sobie wizję ciągu dalszego.i właśnie w tym momencie wkrada się absurd,nieporozumienie,kpina,
kosmiczny żart.nie ma ciągu dalszego.znowu wybiegłam myślami za daleko,znów czegoś za bardzo chciałam.
nigdy nie myślałam,że ból psychiczny może przełożyć się na fizyczny.dziś mam dowód.
boli mnie każdy fragment skóry,środek się rozdziera,oczy pieką.znów czuję grunt pod nogami,
tonę w myślach i tonę we łzach,stoję pośrodku jeziora.siedzę sama w pustym pokoju,w którym wszystko przypomina mi nas.
ale właśnie mój problem polega na tym,że zbyt szybko buduję sobie świat na kilku słowach.
dlaczego to sie wogóle zaczęło...lub dlaczego to się tak szybko skończyło.
dlaczego muszę przechodzić przez to kolejny raz,znowu upadłam i mam coraz mniej sił na podnoszenie się.
składam siebie do kupy,zbieram te tysiące kawałków,i gdy już wkońcu policzki są suche,
przychodzi jedna myśl i wszystko zaczyna się od początku.potrzebuję kogoś z boku komu
mogłabym opowiedzieć,jak bardzo byłam pewna,że przyjechałam tu żeby go poznać,że to ewenement,
że wszystko inne zniknęło nagle,że nie mogę tego wszystkiego do cholery pojąć,że wariuję,
że przecież nie chciałam zbyt wiele,że on mnie oszukał,oszukał nas.
muszę komuś opowiedzieć jak często się boję i czuję się nikim.
2 miesiące temu myślałam,że ta zima nie będzie mroźna.naprawdę myślałam,że możemy coś razem zbudować.
i wcale sobie tego nie wyssałam z palca,ja miałam podstawy żeby tak myśleć.
czuję się jak królik doświadczalny,jak małe dziecko któremu ktoś obiecał lizaka a potem schował go za plecy.
jestem potargana od środka.
i boję się,że tak będzie zawsze.
samotność to taka straszna trwoga,ogarnia mnie,przenika mnie..