Nocki przeżyliśmy.
Nawet wczorajszą.
Gdy niebo spadło nam na głowy, przerwaliśmy.
Szkoda, bo ostatni wagon został.
Ciekawe co nas czeka jutro...
Wujek Adi stoi w miejscu.
Nie potrafię się zmotywować.
Zamiast sięgnąć po książkę, wlepiam ryj w monitor.
I oglądam. Albo coś o samochodach, albo o jebanej polityce.
Ja pierdolę..
Dziś już położyłem "jego walkę" na łóżku, postawiłem kawę na szafce i przygotowałem psi koc.
No i dzwoni Monika, że mogę już przyjeżdżać na miasto :P
Teraz kilka dni przerwy od siłki i bardzo dobrze.
Trzeba troszkę odpocząć.
Może pojutrze.
Zadecydowałem też, że po wszystkich chrzcinach, weselach, urlopach itd. przypierdalam kreatynkę
(koks który to czyta, pewnie zesrał się ze śmiechu - trudno).
Nie żebym potrzebował, czy chciał poprawić "wyniki", ale nie chcę aby się przeterminowała :P
Ciekawe jak będzie wyglądała sytuacja z wagą po urlopie.
Rower z Krzysiem bardzo udany.
Może kiedyś inaczej pojeździmy %%%
Deszcz oczywiście zaliczony :)
Jutro zmieniam opony.
Myślę, że lepsze są nowe; tanie opony, niż "firmowe" stare.
Oj, stare - dziesięcioletnie. Wiem, aż wstyd się przyznawać.
Ale w sumie nienajgorzej się na nich jeździ. No i bieżnik jest całkiem, całkiem.
No, ale nie chciałbym żeby któraś wybuchła na autostradzie. Czy w sumie gdziekolwiek.
Zdjęcie z herbaciarni "Imbir i miód".