Byłam bardzo rano zła, bardzo. Miałam nadzieję, że nie będzie czekał. Jednak czekał. Chciałam od Niego uciec, zapaść się pod ziemię, nie da rady było.. Ciągle za mną szedł, nawet nie mam sił o tym pisać. Uderzyłam, zwyzywałam, chciałam by zostawił mnie samą. Zostawił. Spokojnym krokiem w strugach deszcze podążałam do szkoły. Miki poprawiał mi humor cały dzień, ktory w połowie nie dopisywał. Na WF'ie miałam jazdę z rudym frajerem. Na samą myśl mnie trzęsie ;o Lekcje minęły szybko. Były skrócone. I tak się z nim spotkałam po szkole, choć miało tego nie być. Nie poemy sitrafiłam się mu oprzeć, mógł robić ze mną co tylko mu się podoba, nie stawiałam oporów, nie miałam sił, poddałam się, oddałam się Jego ramionom. Brzmi absurdalnie. Do domu wróciłam wykończona. Wskoczyłam pod koc i odwracając się na drugi bok spałam od 18 do 21 :o Wstałam będąc w szoku. Spałabym zapewne dalej, ale obudził mnie tato. Zadzwoniła do mnie siostra, idę z ostatniej lekcji wybierać pomnik dla mamy po czym zostaje na cały weekend u Niej. Z jednej strony cieszę się, a z drugiej boję, nie wiem zupełnie dlaczego. Jeden plus jest taki, że będziemy się widzieli. Dobranoc.