Wczoraj... spostrzegam, że laptop przełącza się na zasilanie z baterii...
Następuję poniżej przedstawiony dialog.
A: Kamil, straciliśmy internet?
K: E, noo...
A: Kamil... to strzela.
K: Co strzela?
A: Prąd... < zdegustowana mina >
Tzzz, tzzz... TZZZ!
A: No patrz! < próbuję dotknąć kabel od laptopa >
Tzzz...
K: Weź wyłącz.
< odsuwam łóżko, które przy okazji przytrzasnęło kabel od uszkodzonego przedłużacza >
Wcisnąłem rękę i wyjąłem wtyczkę z kontaktu, chciałem wyciągnąć kabel, ale nie zdawałem sobie sprawy, że łóżko aż tak mocno przytrzasnęło...
K: Już wyłączone?
A: Tak.
K: Na pewno?
< pokazuję... zmodyfikowany kabel >
A: Na pewno, nie mam wątpliwości
Niedługo później - > śrubokręt - > ostry nóż - > taśma... i wszystko śmiga jak po staremu
Wprowadzenie:
Dzisiaj (po północy). Piwo. Potem krótki i przerywany sen w nocy. Rano pobudka i bez śniadania na zajęcia.
Miejsce akcji:
Tramwaj w drodze na zajęcia, przedostatni przystanek.
Główny bohater zaczyna czuć dziwny niesmak i ścisk w gardle.
- To chyba przez to, że dawno nic nie jadłem - pomyślał.
- Nie, to nie to - nagle zmienił zdanie - obraz... zaczyna się rozmazywać.
Tramwaj powoli zaczął zbliżać się do przystanku, rozległ się dźwięk przekładni i po chwili dodarł do uszu pisk hamulców.
- Stary, dasz radę - pocieszał się - tylko nie przypier&@# twarzą w chodnik.
Ruszył chwiejnym krokiem w stronę otwierających się drzwi. Nogi uginały się jakby były z gumy.
- Usiąść! - krzyczał głos z wnętrza - Natychmiast!
Rozejrzał się pośpiesznie by ocenić swoją sytuację. Koledzy już oddalali się, nieświadomi tego, że ich towarzysz nie podąża za nimi. Nie miał sił ich zawołać.
- Olać to i niech ludzie mnie zbierają z chodnika? - obmyślał "strategię" - czy...
Lekko rozmazany obraz przesyłany do jego mózgu przedstawiał zatrzymujące się przed przejściem dla pieszych samochody.
- Tylko jeden pas, zaryzykuję - zdecydował i napiął mięśnie by ruszyć kilka kroków przed siebie pomiędzy stojącymi samochodami.
Buch... krótki, niski dźwięk upadającej na chodnik ciężkiej torby z laptopem. Po nim rozległ się dźwięk łańcucha... na którym częściowo przewiesił się bezimienny bohater opowieści.
- Ufff, udało się - cicho westchnął, po czym wzrok całkowicie zanikł, ale nie stracił przytomności.
...
- Halo, proszę pana... wszystko w porządku? - dobiegł jego uszu głos dorosłej kobiety.
- Jasne, że w porządku, uwieszanie się na barierkach to moje hobby - odezwał się wewnętrzny głos.
- Przynajmniej nie straciłem poczucia humoru - pomyślał.
- Taak - cicho wymruczał, wzrok zaczął powracać, choć nadal niewyraźny, dało się dostrzec tylko kontury postaci - zaraz poczuję się lepiej, dziękuję - odpowiedział grzecznie na pytanie.
- Niech pan zniży głowę, jak najniżej... to pewnie przez te zmiany ciśnienia.
Bezimienny postanowił skorzystać z otrzymanej rady.
- Hmm... przecież już mi się to zdarzało. ALE W LATO! A mamy środek wiosny, cholera - kolejne myśli masowo napływały.
- Na pewno da pan radę?
- Tak, jestem pewien, już mi lepiej - dla potwierdzenia podniósł wysoko głowę.
- Dobra, już widzę normalnie - szepnął sam dla siebie.
Bezimienny postanowił wstać.
- Nie, jeszcze nie, chwilę poczekam dla pewności.
Kilkanaście sekund później sięgnął po swoją torbę i zdecydowanie wyprostował się. Zaczął stawiać niepewnie pierwsze kroki. Ruszył w stronę swojej uczelni. Serce łomotało jak oszalałe. Oddech był płytki. Było mu gorąco... strasznie gorąco, jakby znajdował się w pomieszczeniu bez klimatyzacji z blaszanym dachem, a na zewnątrz słońce rozgrzewało powietrze do okolic 40 stopni Celsjusza.