Teraz w głowie miała tylko dziwny szum i jakby krzyk. Słyszała w głowie tylko pisk i jakieś odgłosy podobne do płaczu. Przestała żyć ze znajomymi. Straciła przyjaciół i znalazła się daleko od rzeczywistego świata. Dla niej był już tylko narastający ból, rodzący się gdzieś głęboko w głowie. Z upływem czasu wszystko zaczynało się kręcić jej w głowie, wszystko stawało się ciemne, a ona miała wrażenie, że pęknie jej głowa. Zakładała słuchawki pragnąc by wszystkie dźwięki i myśli ustały. Włączała ulubionne piosenki najgłośniej jak było to możliwe. Wsłuchiwała się w słowa i melodię zmieniając wszystko co widziała w wyobraźni. Zaczynała się do tego przyzwyczajać, uczyła się z tym żyć, zastępowało jej to bliskich, których już nie miała. Z nikim od długiego czasu nie rozmawiała. Cały czas pękała jej głowa, nie wiedziała co może pomóc, więc zaczęła wariować. Po jakimś czasie zaczęła prowadzić konwersację z głosami z głowy. Źle się czuła, gdy początkowo nie miała z kim rozmawiać, ale wkrótce doszła do wniosku, że tak jest lepiej, przynajmniej inni nie mają przez nią problemów. Ona nie musiała słuchac narzekań innych i zawsze miała czas na to co chciała robić. Wiele wyszło jej na lepsze, szkoda tylko, że ciągle słyszała tak dziwne odgłosy, których nie mogłą zrozumieć. Starała się żyć w samotności, a z tych głosów stworzyła sobie znajomych, przyjaciół, rodzinę, wszystkich których potrzebowała od czasu do czasu. Wariowała i popadała w skrajności. Raz była szczęśliwa, z każdego powodu się śmiała, a raz zamykała się z dala od ludzi i płakała. To już była jakaś choroba. Niestety nie wiedziała jaka. Nie miała szans by się wyleczyć. Zwariowała do końca. Nie było ratunku.