Mojego obecnego męża poznałam w najbardziej burzliwym momencie swojego życia.... miesiąc wcześniej zakończyłem "zwiazek" z najbardziej sflustrowanym maminsynkiem i męską dziwką w jednej osobie.... moment, w którym zupełnie straciłem zaufanie i szacunek do płci przeciwnej.... Nie docierało do mnie jak można być facetem na telefon.... Nie rozumiałam. Ale życie dało mi prezent -pozwoliłomoja s mi uwolnić się z tej zaklamanej rodziny :) jestem wdzięczna losowi.
Moja siostra wychodziła za mąż, a ja postanowiłam zmienić swoje otoczenie -prace, miejsce zamieszkania- kupiłam bilet , załatwiłem pracę, mieszkanie. Super.
Nie chcialam iść sama na wesele, nie chciałam sterczec przy stole. Brat podesłał mi kolegę z pracy :) poszliśmy, i jakbym to całe życie znała- no od pieluchy ! Ciągle gadaliśmy A tematy się nie kończyły. Fajny, prostu bez instrukcji facet. Ale problem z zaufaniem nie malał, lot miałam 24 pazdziernika. Załatwione.
Spotkaliśmy się raz, drugi, trzeci -o wyjeździe wiedział. Nie przeszkadzało mu, że niedługo wyjeżdżam A mi się podobało, że nie widzi problemu w tym :)
Spotykaliśmy się żeby pogadać. Tracilismy poczucie czasu... 2 dni przed wylotem przełożyłam wyjazd na styczeń, potem na maj - i tak zostałam. Ja dostałam w Polsce A on przy mnie . Byliśmy razem. Nie nazwałabym tego miłością. Raczej partnerstwo, przyjaźń. Był mi takim brakującym bratem... minął rok . Potem kolejny rok był naprawdę świetny, ale nie potrafiłam ufać.... I to ten brak zaufania przez poprzedni "zwiazek" zaczął etap naszego związku pt RUJNOWANIE TEGO CO JEST. Nie potrafiłam z nim być.... Nie kochałam Go.... z zewnątrz wszystko wyglądało super idealnie, a w środku toczylam swoją walkę.... to już chyba nawet wojna była.... długo trwało nim pozbieralam siebie do kupy.... Michał nie naciskał z decyzją. 3 miesiące wycięte z życia, do tego dochodził stres - praca, szkoła, praktyki, wewnętrzną walka z uczuciami (A raczej ich brakiem), i zauważyłam, że tylko ktoś komu zależy to wszystko jest w stanie znieść, a On to znosił i nie skarżył się.... I chciałam Dac sobie jeszcze jedna szansę. I dałam ja sobie ....
Michał jest moim swiatelkiem, jest nadzieja na kolejny dzień, moja oaza spokoju kiedy ja jestem choleryczka....
Jest moim mężem od niedawna, prawie 7 miesięcy. Mamy różne zdania niemal w każdym temacie, ale to Michał zwykle wypracowuje kompromis.
W dobie rozwodów, kłótni i wymian mam nadzieję, że nasze malzenstwo będzie naprawiać jeśli się coś popsuje.... że będziemy o siebie walczyć tak jak na malzenstwo przystało....
Majkel to przede wszystkim Przyjaciel , Ktoś kto wie o mnie wszystko i mimo to kocha....