Konie....
Odkąd pamiętam zawsze były obecne w moim życiu. Na początku w postaci ustawianych każdy na sobie zagłówków od PRLowskiego narożnika przykrytych skórą cielęcą - to był mój pierwszy koń. Wkładałam ręcę do plastikowych kubeczków i stukałam rytm galopu po całym domu. Kiedy nikt nie widział i nikt nie mógł się śmiać z tego jak bardzo pragnęłam być koniem, być na nim, obok niego. Największe marzenie z dzieciństwa - koń ba biegunach. Nigdy go nie dostałam niestety.
Teraz jestem dorosła a kiedy czuję zapach stajni przeżywam te sam emocje co wtedy, kiedy miałam 10 lat i chowałam te plastikowe kubeczki przed wścibskimi oczami wrednych koleżanek. Teraz też czuję, że konie są tylko moje, moje , moje , moje.
Nic nie może równać się z zapachem końskiego potu. Żaden cud świata nie zbliża się nawet do cudownego ruchu konia - czystej gracji, piękna, lekkości, ideału. Ta moc, ta siła. Sprawia, że włosy stają dęba a ręce tańczą niekontrolowanie.
I potem dociera do mnie ,że za chwilę , kiedy moje ciało złączy się z ciałem konia, ja też poczuję tą moc, tą siłę.
Siedząc między grzywą a ogonem i mając między koścmi kulszowymi prawie tonę pierwotnej potęgi czuję jak wszystko naokoło pachnie wolnością, niemozliwe nie istnieje. Świadomość posiadania pełnej kontroli nad tym zwierzęciem i jego instynktami daje nieprawdopodobny zastrzyk radości, wprost do mięśnia sercowego.
Kiedy widzę rzeczywistość pomiędzy dwoma uszami konia i zlewam się ruchem z jego ruchem, słyszę miarowy tętent kopyt, czuję zapach mielonego owsa, szum wiatru we włosach - myślę sobie, że tak właśnie chciałabym umrzeć...
Inni zdjęcia: :* patrusia1991gdJa patrusia1991gd... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24