Nie chciałam zbytnio świętować dnia dziecka, gdyż denerwują mnie tłumy napalonych rodziców na darmowe atrakcje. Mam tłumofobię. Ale wymysliłam, że możemy całą rodziną wybrać się na basen :) Zawsze Oskar chodzi tylko z tatą (bo szybciej i taniej) a dzisiaj taka atrakcja Były tłumy, owszem, ale jakoś dało się znieść i nikt nie wpychał się na zjeżdżalnie. Myślę, że większość raczej korzystała ze słońca na świeżym powietrzu, na moje szczęście.
Nie mam zdjęć, bo byliśmy w takim szale, że nie było jak się fotografować. W każdym razie jestem przeszczęśliwa, gdyż Jagoda wskoczyła do basenu z rozpędu! Nie bała się wcale, zjeżdżała ze zjeżdżalni, nurkowała, chlapała, nawet nauczyła się chodzić w wodzie Moja krew
Potem tata poszedł na mecz (Legia rzecz jasna ) a my korzystając z pogody wskoczyliśmy na rower i hulajnogę (zdj nr 1) i pognaliśmy na lody do McDonalda. Tłumy były, ale my czmychnęliśmy na trawkę nieopodal. Ja musiałam wrzucić 3 bieg, żeby nadążyć za OSkarem sunącym na swym jednośladzie
Pierwszy raz tak się wybraliśmy, ale nie ostatni. W ten sposób możemy spokojnie dojechać do miejsca oddalonego o 6km. Damy radę bez zadyszki
Tym bardziej, że do plecaka pakuję tylko butelkę wody, chusteczki nawilżane, pieluszkę i kasę. To są plusy diety BLW (Babyled weaning) - Jagoda pije z kubka, z butelki nawet półtoralitrowej, je wszystko to co ja, sama łyżeczką, widelcem lub ręką. Nie ma kłopotu, tak jak z Oskarem, ze słoiczkami, deserkami, podgrzewaczami, butlami ze smoczkiem....
Ale chciałam o czymś innym Widziałam na ulicy gościa z dwoma synami, którzy jechali tak (zdj nr 2 i 3)- młodszy w foteliku na ramie a starszy w doczepce. No i tak sobie myślę, że to jest fajne rozwiązanie na dłuższe wycieczki. Macie jakieś doświadczenie w tej kwestii?