Hej, jak tam u Was? U mnie z dietą okej, nie narzekam. Ale problem jest taki, że strasznie boję się mojego dzisiejszego obiadu, a mianowicie mama postanowiła zrobić knedle ze śliwkami. MOJE ULUBIONE. Po pierwsze wciągam ich zawsze niezliczoną ilość, czego właśnie się obawiam, a po drugie miałam nie jeść ziemniaków, a przecież to prawie same ziemniaki. Teraz nie wiem co zrobić. Myślicie, że mogę zjeść ze 3 sztuki bez wyrzutów sumienia? Czy lepiej zupełnie sobie odpuścić? Dodam, że w jednej sztuce jest około 90kcal. Czekam na jakieś rady :(
Pomijając kwestię diety wkurwiłam się niemiłosiernie od samego rana widząc mój cudowny plan na ten semestr. Boże, co za idioci to układają? We wtorek 1,5h zajęć, a w czwartek 10 prawie bez przerwy.. no to jest chyba jakieś nieporozumienie. Jeszcze na wf nie mogę się zapisać na to co chce, gdyż koliduje mi to z innymi zajęciami, no baja! Coś czuję, że będę miała dziś zły dzień, oby u Was było lepiej, trzymajcie się ciepło.
Bilans:
-śniadanie: kawa + mały jogurt serduszko
-drugie śniadanie: mała miseczka płatków "zdrowy błonnik" z mlekiem + zielona herbata
-obiad: jabłko + kawa
-podwieczorek: jabłko + zielona herbata
-kolacja: serek wiejski lekki + jajo na twardo + warzywa
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14
EDIT. Wciąż jem za mało kalorii :< No ale co tu poradzić, skoro moja mama takie obiady serwuje.. nie będę tego jeść, a samej mi się nie chce gotować, stąd takie 'obiady'. Aż się boję co to będzie za tydzień jak się wyprowadzę. Znając życie w ogóle nie będę jadać ciepłych posiłków :/