A tak się cieszę po dzisiejszym bieganiu i jodze. Życie bez facebooka jest cudowne!
Pichcę bataty dla Agaty (trolololol), pakuję się, idę na imprezę, śpię u Longera, seminarium magisterskie w sobotę na 9:00 rano, czemu by nie, i domek pierwszy raz od niecałych 3 tygodni. Co prawda na mniej niż 30 godzin, ale zawsze coś. Neuro, włoski, treningi, joga, przysiady, angielski, sens, runner's world, Pawlikowska, a jeszcze w nocy jakiś serial - jest co robić.