bez sztucznych elementów, choć to jeszcze nie koniec.
przynajmniej jest uśmiech.
przyjaźń od miłości różni się tym, czym pepsi od coca-coli.
"padał deszcz tej nocy, niebo pełne łez.
nie pamiętam dzisiaj, może to był sen.
zamykałem oczy, gubić chciałem czas.
w bramie pusty śmiech, tak się chciałem bać.
kiedy szła ulicą, mokra tak jak ja.
czułem oddech nocy, zimny jak ze szkła.
miałem ciepłe ręce i spokojny czas.
moje wolne serce zabierało nas.
odjeżdżałem z nią na tamtą stronę,
uciekałem z nią tramwajem w las.
nasze oczy jakby przez zasłonę oglądały świat.
delikatne ręce i czerwony płaszcz,
trochę smutny uśmiech w kapeluszu z gwiazd.
kradłem ją garściami, upijałem się,
aż wieczorną rosą odchodziła gdzieś.
od tej pory zawsze, gdy przychodził zmrok,
na ulicy stałem, minął może rok,
bym nadziei siłą czekać jeszcze mógł.
do tramwaju wsiadać nie zabroni Bóg."
Użytkownik madraidiotka
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.