6 dzień roku. Jem coraz mniej. Dbam o to, sumiennie walczę, bardzo dobrze.
Porządek w jedzeniu to porządek w życiu.
Tak.
Za dużo ludzi dookoła. Nie chcę tego, nie lubię być sama, ale potrzebuję tego jak nigdy.
Za dużo wyzwań, projektów, nowych propozycji, szans, przywidywanych karier i możliwości rozwoju.
Postawić projekty na nogi. Skończyć to, co się zaczęło. Spierdolić cicho nie mówiąc nikomu tylko po to,żeby w spokoju napić się o 7 rano herbaty siedząc na parapecie z widokiem na miasteczko.
Potrzebuję pokoju tylko dla siebie,tylko swojego miejsca bez żadnych cudzych artefaktów.
Od kolejnego roku akademickiego, zdecydowanie. Dziwi mnie ta moja rosnąca potrzeba stabilizacji, ale nie zamierzam z nią walczyć. Potrzebuję ciszy i spokoju w tym wszystkim co się dzieje. Spokoju do przeżywania po swojemu każdych 17 dni miesiąca, miejsca na swoje histerie i smutne dni. Potrzebuję być sama, jebnąć drzwiami, wywiesić kartkę nie przeszkadzać.
O tak.
Jem coraz mniej, będzie jeszcze mniej, jedzenie jakoś zawsze było terapią.
_____________________________________________________________
Śniadanie : zielona herbata z pigwą, P. taką lubił