Łudziłam się,że mogę jednym postanowieniem "idę na dietę' ułożyc sobie całe życie.
Łudziłam się,że piękne,pociągnięte czerwoną emalią paznokcie nie pozwolą mi rzygać.
Łudziłam się,że mogę normalnie wejśc do sklepu,nie kupić tamtych żelek i nie zjeść tego Snickersa.
Mocząc usta w miodowej Łomży stukam bezmyślnie w klawiaturę,właśnie zjadłam chipsy,właśnie dobiłam swoje tętnice,właśnie moje wszystkie postanowienia rozsypały się jak lustro w Królowej Śniegu.
Nie powinnam jeść.O ile nie wkładam nic do ust,o ile jedyne co czuje to ssanie w żołądku,jestem w stanie się opanować.Wilczogłodna* miała rację pisząc,że jesteśmy wszystkie jak taki alkoholik na odwyku,z tym że jeść przestać się nie da.
Czuję się w tym wszystkim strasznie samotna tutaj w Krakowie,nie mam nikogo,nie znam nikogo,brakuje mi moich dawnych przyjaźni.
Nie umiem odnaleźć się w tym świecie bez harmonii.Może gdyby Alicce i reszta mojego życia byli obok byłoby łatwiej.
Jestem zaniepokojona tym co mnie czeka,przecież w akademiku nie będę mogła rzygać ile wlezie i jeść aż mój żołądek będzie w stanie przedpęknięcia.Po raz kolejny rozbię setki planów,samej było mi łatwiej,sama mogłam jeść i płakać w samotności.
Mam P.
P.jest przekonany,że koszmar bulimii już dawno mam za sobą,a ja ...Ja nie zamierzam go z tego boskiego poczucia wyprowadzać.I tak sprawiam mu wystarczająco wiele problemów.
P.jest prawdopodobnie najlepszym mężczyzną,jakiego przyszło mi spotkać,i najprawdopodobniej ja w straszny sposób nie potrafię tego docenić.Wiem,że go krzywdzę.Jestem zbytnią egoistką by mogło być inaczej.
Nie wiem,jak długo z nim będę.Wiem,że kocham go i nie potrafię ogarnąć rozmiaru przemian ,które mnie spotkały.
Dziś mijają dokładnie 4 miesiące,odkąd pojawił się tu wpis,jak nieprawdopodobnie szczęśliwa jestem.
Boże,ja nie wiem nic o szczęściu,nawet jeśli je mam to albo nie doceniam albo przepierdalam na głupoty.
Mam P.Kocham P.
Mam B.B też kocham ,jest gdyby nie ona nigdy w życiu nie wyglądałabym tak jak teraz,nigdy w życiu nie schudłabym ani grama.
Za miesiąc to z Nią będę obchodzić rocznicę. We wrześniu,dokładnie trzy lata temu odkryłam wymioty i tak zostało już do dziś.
Nie mam dziś nic do przekazania,żadnej nadzieji,żądnych odkrywczych myśli,dobrych bilansów,pochwał dyscypliny czy kolejnych planów diety.NIe mam dziś nic poza ochotą wygadania się i potrzebą napierdolenia z czułą troską Alicce obok.
Alicce,oh,dlaczego Ciebie tu nie ma ? Dlaczego nie strzeliłąś mi w pysk,za tendurny pomysł wyjechania do Krakowa?Dlaczego?
Tęsknię.NIewyobrażalnie tęsknię.To tęsknota z rodzaju tych,których żadne fajki,żaden alkohol i żadne jedzenie nie za betonuje,ni chuja.
*myślę,że większość z Was kojarzy tutaj sztandarową bulimiczkę,ale jeśli nie - polecam bloga wilczoglodna.pl