Palę.Może palę mosty za sobą,może własne marzenia,miłość,palę książki z z biblioteki życia,płoną ładnie na stosie,nikt już od dawna nie chciał ich przeczytać...
Palę tylko papierosa,kolejnego tej nocy,palę własną energię,dziś nie zamierzam już spać,punkt szósta zaczynie się mój mały maraton im.nieomylnych szefowych,tylko osiem godzin strachu,tylko osiem godzin.
Oglądam zdjęcia z temtego życia,wzruszaam się,tęsknię,rozklejam się jak listy w rozmokłej torbie listonosza,brak mi dobrej współpracy,brak dobrych ludzi,nie godzę się kurwa na takie życie.
Alicja pytała,po mojej ostatniej wiadomości,przed czym uciekam.W głębi duszy mam nadzieję,że tego nie czyta,dobrze wiem jak na szczęśliwych ludzi działają energetyczne wampiry.Nie chcę nikogo supłać w moje supełki życiowe,które powoli robią się węzłami.
Nie wiem czy uciekam.Chciałabym,nie mam odwagi,jestem rozerwana między domem rodzinnym i lepszym życiem,a artystycznym duchem szaleństw w Krakowie.
Brakuje mi jej.Nie mam tu nikogo poza P.,wiem jak chujowa staje się przyjaźń na odległość.Tęsknię do Niej.
Pracuję.Po pracy jem,rzygam,jem,płaczę i jeszcze więcej płaczę.Chyba,że jestem z P.wtedy trzymam sie całkiem mocno,i dobrze wiem,że nie chcę widzieć go zmartwionego,mam motywację,żeby zmusić się do głośnego śmiechu.
(Głośny szloch kiedy nikt nie widzi)
Potrzebuję stablilzacji,chcę własnego domku,szczęścia,mojej ekipy w pracy i rodziny obok.Tak,Ala.Jesteś rodziną.
Rozważałam jakiś czas temu wyjście do specjalisty,ileż można rzygać,doprowadzać potas do skraju wyczerpania,anihilować własne ciało setki razy dziennie w mało urodziwej scenerii kiblai prudnej podłogi.
Średnio trzy razy dziennie modlę się,żeby serce przestało mi kurczyć się jak durne,żebym mogła złapać oddech a kłucie znikło.
Brak czasu,brak chęci,brak życia w życiu.
Niedługo znów zrobię zakupy,znów będę próbować normalnego życia,diet,Chodakowskiej i bólu mięśni po wysiłku.Znów będę ładnie wyglądać i może nawet przez kilka dni się uśmiechać.
Do kolejnego upomnienia w pracy,kolejnej wiadomoście od siostry,że w domu znów nie najlepiej,do kolejnego zwątpienia,że P.na mnie nie zasługuje,do kolejnego dnia w którym pomyślę "aha,zadzwonię do Alicce,pójdziemy na kawę" ,a potem uświadomię sobie,że jestem tutaj i jedyne co mnie czeka to krakowska scena kabaretowa - a to wszystko w moim życiu całkiem serio.
Boję się,że kiedyś te oczy,które są jedynym dla czego jeszcze budzę się rano,boję się,że któregoś dnia zobaczę w nich smutek i rozczarowanie,kiedy wszystkiego się domyślą.
Kocham Go.Tęsknię za tym co zostawiłam.Przeraża mnie własne tchórzostwo i egoizm,kiedy bardzo chciałabym umrzeć.
Bo przecież mam dla kogo być.Bardziej niż kiedykolwiek dotąd.