Leżała na łóżku..z świeżych ran wypływała krew...Słyszała bicie swojego serca...Nie chciała go słyszeć...
Moj motyl nie zyje..
Siedzę sama, boję się... Boję się samej siebie. Siedzę i płaczę, nikt nie słyszy, nikt nie widzi moich łez. Czuję, jak bardzo pragnę coś sobie zrobić i ciągle z tym walczę. Nie chcę, nie mogę. Boję się swoich myśli... Wracają te pierdolone wspomnienia. Nienawidzę ich! Nienawidzę siebie za to, że byłam jeszcze niedawno szczęśliwa. Że zasypiałam, płacząc ze szczęścia, nie wierząc, że zasłużyłam na coś takiego i moje szczęście... Moje największe w życiu szczęście. Nienawidzę tego. Nienawidzę tego pieprzonego szczęścia, a bardziej jego doskonałej iluzji. Jestem taka beznadziejna. Nawet nie umiem porządnie się rozpłakać, żeby choć trochę mi ulżyło. Spróbuję jeszcze raz się położyć, zdrzemnąć... Nie mogę, ten ból jest okropny. Nie wiem w ogóle, co się dzieje, nie umiem opisać do końca tego, co czuję. Wiem, że jest źle...