22:30,wychodzę z pracy. 22:47,otwieram drzwi mieszkania. Już od progu czuję jego obecnośc. Najszybciej jak potrafię wyskakuję z balerinek i pędzę do łóżka. Widzę go,tak słodko śpi. Podchodzę cichuteńko,przecież nie chcę żeby się obudził. Skradam buziaki,ramiona,uszko,usta.. Otwiera oczka,szepcąc 'Cześc,kochanie. Pospiesz się,czekam tu na Ciebie..' Nie musi mówic dwa rady.. Wtulam się w niego,nasze usta stęsknione.. Rozmawiamy,pochłaniając całą paczkę rodzynek w czekoladzie. Przejeżdżając 2dniowym zarostem po mojej szyji,rozśmiesza mnie do łez. Na pytanie dlaczego,odpowiada '..bo tak słodko się śmiejesz' Błąd,ja wyję ze śmiechu! Co sobie sąsiedzi pomyślą,tsss..