Kortowiada była. Była trochę inna, inna gorzej niż w zeszłym roku, ponieważ pogoda w ogóle nam nie dopisała, nie mogliśmy grillować za dnia i walać się po kortowie jak tysiące studentów, nie-studentów w zeszłym roku. Kiedy jednak nei padało staralismy się z tego korzystać. Koncerty zaliczone. Czwartek na plaży- zuper zespół z powerem, piątek już na górce- z deszczem, ale super! W sobotę szczególnie Grubson dał czadu, bo złapał dobry kontakt z publicznością! Mała spinka z Kamilkiem. Niestety nie było Pawła :( (za rok obowiązkowo!), ale odwiedzili nas m.in. Kamil z Sylwią, Darek ;)
A teraz leżę i kwiczę, dosłownie. W weekend z racji imprezy zero nauki, a dzisiaj zeróweczka (na 4,5 :D), jutro finanse (jeśli zaliczę to słabiutko) i zerówka z ubezpieczeń, na którą nie umiem nawet jednego pojęcia (tak pochłonęły mnie finanse). Mam kilka ściąg, więcej niż robiło się do Wierzbickiego ;p Ale podobo ostro pilnuje, a tak chciałabym zaliczyć tę zerówkę i mieć kolejny egzamin z bańki. W przyszłym tygodniu zeszcze 2 zerówki i kilka zaliczeń i miałabym 7 czerwca wakacjie! I do Justyny w końcu by się pojechało :) Zobaczymy, przez ubezpieczenia nastawiam się na przynajmniej 1 egzamin, chociaż może jednak mi się uda.
Kolejny powód mojego wycia- akumulatorek!
Jeszcze pół godzinki powtarzania (a raczej obczajania co i gdzie na ściądze) i spać. Po co ja piłam tego red bulla?
Kciuki za jutrzejszy dzień!! :)