Nie ma mnie tu, bo nie mam zdjęć. Nie chce mi się też ich robić. Nie mam też na to czasu.
Prawie wszystko załatwione. Jeszcze tylko wysłać jeden list i dokupić brakujące rzeczy.
Zakupy w galerii katowickiej udane. Szkoda tylko, że taki cholerny tłok był w hebe, że nawet nie zdążyłam rozejrzeć się co mają ciekawego. I zapomniałam wrócić się po maskę do włosów. :(
Znów marzną mi ręce. On nie potrafi ich ogrzać. To nie TO. I on to wie, chociaż chyba nie do końca rozumie. Miało być "od dzisiaj koniec", a zagłębiamy się w to jeszcze bardziej. Co za chora sytuacja. Ja po prostu nie umiem zapomnieć, nie umiem przestać kochać. Nie chcę się nim pocieszać, bo to niesprawiedliwe. On to wszystko wie, ale chyba naprawdę tego nie rozumie albo tylko tak udaję.
Przyjdzie Kraków to skończy się pewnie znajomość. Tak cholernie boli mnie z tego powodu serce. Aaa nie! Ja nie mam serca.
Sytuacja się odwróciła. Teraz to on jest zakochany, a ja nie. I wreszcie zrozumiałam co czuł Mateusz, którego serdecznie pozdrawiam o ile zdaża mu się tu zaglądać. Raczej w to wątpie. W pewnym okresie byłam okropna i nic dziwnego, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. :D
Czy kiedyś spotkam jeszcze kogoś takiego jak M.? Czy pokocham nie mając żadnych wątpliwość?
Łzy, śmiech i podniecenie.