Ehh. Tak czekałam aż się odezwie, a teraz wcale mi się nie chce tam iść. Myślałam, że będziemy sami, a będą jego koledzy. Powtorka z rozrywki. Już ostatnio siedzieli i milczeli, a On się opił i po rozmowie. A potem to wszystko schrzaniłam i po "udanej" sobocie. Dzisiaj pewnie będzie tak samo. I jeszcze pewnie będę musiała wracać sama do domu. Może to i lepiej, bo potem ci "od odprowadzania" za duż osobie wyobrażają.
Więc siedzę tak z oczami jak śmierć i myślę. Nie piłam dzisiaj kawy. To źle, bardzo źle! Boli mnie brzuch. To jeszcze gorzej! Mam ochotę się porządnie napić i przestać myśleć. W bonusie może być jeszcze zrobienie coś głupiego. Jest naprawdę fatalnie!
No to jak? Jestem piękna. Pójdę, niech sobie popatrzy.
Ahahaahaha. Dzisiaj w jakimś durnym serialu facet mówił do kobiety niemalże słowo w słowo to co M. kilka miesięcy temu. Ile to już minęło od ostatniego spotkania? 74 dni. Ponad dwa miesiące. Chyba już nie tęsknie. Może wcale nie kocham. Wolałabym się jednak o tym nie przekonywać.
No to jak nie wrócę to znaczy, że uciekłam na koniec świata z moją nową Miłością Życia, albo mnie zamordowali, albo tylko zgwałcili, albo leczę kaca. :DDDDD