To jest po prostu chore. Gdzie mój spokój, opanowanie , cierpliwość ? Chyba zdązyłam je zatracić. Nie pierwszy i nie ostatni raz w końcu... Totalna destrukcja, ale przeciez bywały gorsze czasy.. nie rozumiem dlaczego nie moge sobie z tym poradzić cały czas to samo , po co kolejny raz rozdzieram zabliżnione rany..? i daleczego nie słucham własnego umysłu.. przecież dobrze mi podpowiada, cholernie dobrze, lecz niestety jest jeszcze ta okropna nadzieja, a ona często włada sercem. Kolejny plan poszedł w ogień..;/ Smutno mi ? tak, smutno.
Wraz z Twoim odejściem utraciłam nadzieję na lepsze jutro. Dawałeś mi tyle radości, ciepła, teraz są tylko łzy. I tęsknota. Bo mimo że jesteś, nie ma Cię w taki sposób w jaki kiedyś byłeś, taki do którego się tak przyzwyczaiłam i który tak bardzo pokochałam. Ciężko mi. Naprawde nie wiesz jak mi ciężko. I chociaż chciałabym żeby to wszystko wróciło, zamykam oczy, nie chcę się razić kolejnymi wspomnieniami. Niewypowiedzianymi słowami, wspólnym powietrzem, myślami wplecionymi w dnie naszej codzienności. Odchodzimy kawałek po kawałku. Samotność zabija.
Patrzę na świat szklanymi oczami, nie widzę słów, ale wciąż czuję zdania. Nie oddycham. Nie przeklinam. Nie krzyczę. Nie uśmiecham się. Nie mówię nic. Ale wciąż cierpię. Samotność jest straszna.
Następne plany? Poukładam bałagan w mojej głowie. Może wtedy mój świat zacznie istnieć od nowa. Podobno życie jest łatwe. Podobno.