w naszym życiu zmienia się bardzo dużo rzeczy. chcielibyśmy aby te zmiany były dla nas korzystne, ale częściej jest własnie inaczej. denerwujemy się i łapiemy doła, tak jest aczkolwiek w moim pojebanym zyciu. wszystko może i nawet szło dobrze, do pewnego punktu kulminacyjnego i teraz jak w teatrze antycznym splot wydarzeń poprowadzi mnie do wyjścia, do zakończenia akcji, może nawet do śmierci. nie chcę o tym myśleć, ale nie potrafię. chciałabym poczuć smak wolności, niezależności, chciałabym choć przez chwilę zostać sama, nie patrzeć na zdanie innych czy im sie to podoba czy nie. rani mnie takie coś choć tego nie okazuje, bo boje się, że te osoby mnie opuszczą. może i jestem pojebana, dziwna i jaka kolwiek, ale życie to życie; nie można zmienić jego biegu choćbyśmy bardzoo chcieli..
jaki tak właściwie jest sens życia ?