.. i widzę od lat nieprzerwanie podróbkę szczęścia z fabryki na Tajwanie.
ale nic to. nawet jeśli to zaledwie nędzna imitacja szczęścia, to ona Cię prosi, Boże- niech trwa. skoro udało jej się już wygrać niebywale trudną i wręcz nieustanną [o taaak, to nie podlega wątpliwości.] walkę z własnymi myślami, napadającymi ją zazwyczaj w najmniej oczekiwanych momentach, których celem przewodnim było zakorzenienie w niej przekonania: 'potrzebuję faceta, by normalnie funkcjonować', to mogłoby się wydawać, iż teraz to już z górki, już najgorsze za nią, poradzi sobie. a ona doskonale widzi swoje słabości. czuje się, jakby ktoś postawił ją w wesołym miasteczku w gabinecie luster i wzbronił wychodzenia stamtąd. trwała w tym pomieszczeniu, zamknięciu przez parę dobrych lat, a teraz.. teraz jakby się wydostała. dociera do niej prawda; widzi swoje rzeczywiste odbicie. czuje się zagubiona i sama już traci wszelką orientację, czy jej się to podoba, czy nie. nie potrafi momentami prawidłowo zinterpretować swoich myśli. a na to myślenie najprawdopodobniej ogromny, niemalże 100%-owy wpływ ma zapewne pogoda za oknem. wiatr dzisiaj wyraźnie nie jest w humorze; wpadł w furię i szaleje. rzadko widuje go tak bardzo agresywnego. woli nie wchodzić w żadne konszachty z nim, dlatego też nie wytyka nosa spoza swoich prywatnych przytulnych kątów. potulna, łagodna.. no, no, zupełnie jak nie ona. :) ubolewa jednak, bo w planach było lodowisko. no cóż.. siedziała sobie dzisiaj na parapecie, pogrążona od pasa w górę w swoich myślach oraz wspomnieniach, z dolną częścią tułowia spoczywającą pod ciepłym kocem; z jej ukochanym uśmiechniętym kubkiem w dłoniach. uznała, że jej skłonności do przywłaszczania sobie rozmaitych 'rzeczy' zaczynają stawać się niebezpieczne. otóż.. 'JEJ słońce', 'JEJ księżyc'. nienormalne! czy tak właśnie objawia się zaborczość? i pomyśleć, że to jest zaledwie w jednej sześciomiliardowej jej. aczkolwiek.. może ci ludzie na drugiej półkuli mają swój księżyc i nie musi się z nimi dzielić? jeszcze się taki mądry na horyzoncie nie ukazał, by przekonać ją, że te wszystkie twierdzenia naukowców są z całą pewnością prawdziwe. :) więc póki co.. ufa w to, co wg jej uznania jest najlepsze, a może niekoniecznie. ona tak lubi; wpatrywać się w krople deszczu na szybie, odczuwać namacalną wręcz błogość unoszącą się w powietrzu, smakować jej i rozkoszować się tym niecodziennym smakiem. wtedy codzienność odchodzi w zapomnienie i każdy moment obnaża przed nią swą niezwykłość. uwielbia doszukiwać się wyjątkowości we wszystkim, co spotka na swojej drodze i ma szczerą, niezłomną nadzieję, że ta umiejętność nigdy w niej nie zaniknie przykryta stertą spraw wagi ciężkiej, istotnie niezwłocznych, do tego stopnia, by nie mogła się wydostać. ona pragnie mieć zawsze w sobie coś z dziecka. poniżej pułapu 30% nie zejdzie. ;) a jej ferie.. wyglądają prze, prze, przezwyczajnie. i jeśli chodzi o jej opinię w tej kwestii.. tak jest najbardziej w jej stylu, bez wątpienia. :)
kto wymyślił frazeologizm 'być jak dwie krople wody'? przecież one się ogromnie od siebie różnią! oto 'żywy' przykład- tu, teraz, na mojej szybie.
a no tak, Moi Drodzy, mamy maleńki jubileusz. otóż to setna notka. owacje na stojąco, poproszę. ;d