Po raz kolejny, idę naszą wspólną ścieżką, dotykając od nowa
te same, stare wspomnienia, restytuując lekko zakurzoną nadzieję.
Idę, po raz kolejny, mijając niezmienione budynki, wypatrując na nich
cienia jakiejś drugiej osoby… ale nie ma tam nic.
Po raz kolejny idę sam…
W podmuchach wiatru, kołyszącego delikatnie gałęzie dębu
rozdaję resztki mojej nienagannej, sztucznej egzystencji
szukając jakiejś jednej, właściwej prawdy czemu tak właśnie jest,
ale prawda nie istnieje, posiadamy jedynie jej lepsze lub gorsze substytuty…
W takim razie pozostaje tylko pytanie:
ile razy jeszcze ujrzę ten wymarzony cień… a może?
ile sennych poranków potrzeba żeby zamienić kłujący stan
oparty na smutnych reminiscencjach na spokojny odpoczynek
w miękko wysłanym i delikatnie przystrojonym drewnianym pudle?
Mi - rok, dwa?
Tobie - jedno słowo.
"Of all these guys it’s you she desires
Secretly her heart is on fire
Waiting for you to ask her to dance
Go ahead, make your move…now’s your chance"
"You’re afraid she might turn you down
All your hopes dashed to the ground
Nobody loved you, nobody will
Why should you even try…but still…"