wzleciałem, od ziemi wzwyż.
2 cale nad ulicą, kiedy szłaś obok...
10 cali, gdy mnie pocałowałaś...
ale nie! mi było mało!
15 cm, zmuszam się, biorę rozpęd i skok!
wyżej. wyżej! jeszcze!
a gdy chmury mi ziemię przykryły,
gdy nic do oczu mych nie doszło z niej,
stanąłem na wyżynie mego człowieczeństwa,
u szczytu mego ducha,
jak pomnik człowieka, na pomniku świata
i pojąłem mój błąd - samotność...
posąg człowieka na posągu świata,
mogłem być kimś, jestem niczym...
;*
[straciłem dzień przyjaciele... nie pierwszy i nie ostatni...
dziś coś wesołego, bo kiedy ja płaczę, na dworze pada^^