Gdzieś na końcu świata,
kiedy jeszcze niebo obsypywało przyrodę promieniami światła,
kiedy jeszcze sikorki odśpiewywały swoje pieśni,
kiedy jeszcze ziemia nie wchłonęła kałuż wody,
ja byłam tam,
wszystko rejestrowałam,
wszystko podejrzałam
i zapamiętałam.
Bo na końcu świata czekała natury nagroda.
(bynajmniej nie wiersz,
a jednak kropla liryzmu
na pustyni codzienności.)
Gdzieś na końcu świata
z fletem i gitarą w ręce,
próbując odtworzyć melodię,
którą gra moje serce...