Zdjęcie stare, ale mawiają, że jare. 2010 rok...tylko dwa lata, a tyle się działo, a jeszcze więcej pozmieniało. Ale jak to wszystko podsumować to niczego nie żałuję. Nie żałuję buntu, kłótni, wagarów, poświęceń...szczególnie tych dla przyjaźni, płaczu, śmiechu...nie żałuję, że poznałam te wszystkie osoby i nie wymarze ich ze swojej pamięci, bo w pewnym sensie włożyły we mnie - taką jaką jestem teraz - cząskę siebie. Przebywanie w gronie tych ludzi mnie kształtowało, wiele też uczyło. Nie żałuję, bo w pewnym sensie to co mam teraz to ich zasługa. I nie mogę ich wymazać, bo są częścią mojej przeszłości. Gdybym usunęła choć jedną cegiełkę to wszystko by się posypało i nic by nie miało sensu. Chociaż niektórych nie wspominam zbyt dobrze...ale coś w mojej głowie nakazuje mi pamiętać wszystkich tylko pozytywnie, a te negatywne sytuacje usuwać w cień.
Robiłam porządek na poczcie. Marta wysłała mi kiedyś zdjęcia z Milicza. Znalazłam moje zdjęcie z Wlazłym, ale nie ujrzy ono światła dziennego, bo jest beznadziejne. Ale to nie jedyne zdjęcie, które znalazłam. W sumie jest ich mnóstwo - większość beznadziejnych. No nic trzeba kiedyś zainwestować w dobry aparat i coś ze soba zrobić...albo zamówić profesjonalną sesję.
Muszę podszlifować angielski...
Zabawnie tak pisać do...nikogo. Przecież tego i tak nikt nie czyta. Takie pisanie w próżnie...suchar. Ale trudno. Jest potrzeba to muszę się wypisać. Człowiek ma czasem dziwną potrzebę wypisania swoich uczuć, szczegółów swojego prywatnego życia, tego co się wydarzyło w ciągu ostatniego czasu. Nie lubię tego uczucia...wtedy odczuwam to jakbym prała wszystkie brudy publicznie. Ale to uczucie często mi towarzyszy i wprost nie mogę się powstrzymać żeby nie ogłosić światu jak cierpię lub jak się cieszę. Odzywa się jakaś potrzeba akceptacji, może nawet szukania poklasku w tym co się robi. To bez sensu, bo przeciez kogo obchodzi moje prywatne życie? A jednak siedzę tu i piszę to co piszę... No, ale na szczęście nikt tego nie czyta...ale niech to sobie tutaj będzie. Tak dla mojej osobistej satysfakcji...