Nie było śpiewów. Historia Polski też jakoś odpłynęła w historyczny niebyt i chyba dziś nie powróci.
Ale były dzieci z karabinami, pan z koszulkami, UNIJNE! krowie placki i ciepły chajneken ze stacji benzynowej.
Pozostały nam tylko już zdjęcia pana szpagatującego i kolegi pijącego perfumy.
Ale było miło, choć kwękałam o Lipsy (no dobra...teraz jestem zła...w Krk za jedną sztukę było 2,79, a tu tylko 14 złoty za sztuk dziesięć), rzecz jasna bezskutecznie.
Mam dreszcze po słońcu, zamulam, a powinnam dziś złożyć gazetkę...marzec-kwiecień.
Wszystko bez sensu!
Zapomniałabym...całuski i poSSdroffionka dla eMilki! <3!!!