photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 30 KWIETNIA 2014

The winner takes it all

Ostatnimi czasy... tak właśnie wyglądam. 

Ja, która zawsze starałam się podawać ludziom wszystkie moje radości, smutki i żale na talerzu, racząc ich słowami, jak daniem głównym, chyba znudziłam się prowadzeniem takiej restauracji, która powoli zaczęła pustoszeć, a ja, zupełnie nie próżnując, postanowiłam ściągać klientelę zewsząd.

Posprzątałam wszystkie stoliki, cały asortyment posegregowałam i powkładałam do odpowiednich szafek, a sama po prostu zamknęłam się na zapleczu i tak tam kisnę od kilku dobrych miesięcy.

Tak, bo przecież najlepszym rozwiązaniem jest schować się za murem własnych rąk, gdzie nikt nie może mnie już dosięgnąć...

 

Jeżeli ktoś mi mówi, że jestem bajkopisarką, owszem, jest to niezwykle trafne stwierdzenie, ale jednak nieco eufemistyczne. Sama uważam, że huragany i sztormy, które od czasu do czasu przewalają się przez moją głowę, duszę i serce, stanowiłyby podstawę nie tyle bajki, co iście tragikomicznej groteski. Cóż, czyli nadszedł czas wrócić do korzeni, po czterech latach. Podobno kunszt pozostał. We will see.

 

 

"Chciałabym uwierzyć, że życie jest czymś więcej niż wodą niosącą zdechłe ryby"

 

Swoją drogą, wszyscy ostatnio mówią, piszą (lub napominają) o ucieczce. Od tego, co tutaj- synonimu zła, plugastwa, szaleńczego biegu za niczym, nudy, marnotrastwa, bólu i lęki- do tego, co tam, w tym lepszym świecie, czyli szczęścia i spokoju. Tak, jak to mówią, wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.

Ja też lubię uciekać, owszem, nawet bardzo, ale na zdecydowanie krótsze dystansu. W głąb siebie. I po co wydawać kasę na benzynę, żeby pojechać do miejsca, które finalnie może okazać się tak wielkim rozczarowaniem, skoro można odbyć podróż, nie wychodząc nawet z zacisza własnego pokoju? Wolnym truchtem biec przed siebie... do siebie. I zostać tam, ile nam się żywnie podoba. Szkoda, że ja permanentnie tam przebywam.

Już tak niewiele pozostało mi, żeby przemienić się w tytułowego Tatę z powieści Whartona. Ale co tam... Czyż nie każdy na siłę szuka miejsca, w którym byłby kochany, szanowany i poważany?

 

"Ze wszystkich przyjaciół jestem jedynym, jaki mi pozostał"

 

Powoli także samoistnie rozsupłuje się węzeł łączący mnie z Wami. Kiedyś twierdziłam, że spaja nas mocna żeglarska lina, której nic nie jest w stanie ruszyć, ale z biegiem czasu, lina okazała się cienką żyłką, a węzeł- nie "beczką", ale... "kluczką ruchomą". 

Cóż, tak też bywa, każdemu w końcu grabieją ręcę od trzymania liny.

...prawdę powiedziawszy, ja chiałabym ją trzymać do końca moich dni.

 

 

 

A z pozytywnych rzeczy, to niedługo koncert Farben Lehre i wylot do Irlandii, gdzie mam nadzieję z powrotem stanąć o własnych siłach.

 

 

Tak, tego mi było trzeba.

 

 

-Czy na kogokolwiek można jeszcze liczyć w tym pojebanym świecie?

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika littlecucumber.