Zawszę mogę cie zabić.
To jak komnaty opętane przez siłę nieczystą
Ściany oblazły już podstępem istot
Twój wzrok splata się z moim cieniem
To pokój w którym ból jest urojeniem
Ja zawszę miałam obrzydzenie do krwi
Ale gdy widzę Ciebie mogłabym nawet PIĆ ją,
mam ochotę teraz rzygnąć, bo
kłamstwa stają na żołądku, więc pij to!
Toń, w fałszywym oceanie gdzie strach staje
się drogowskazem do zgniłych ciał
Nie musisz mieć łańcuchów, czujesz ciężar na sercu
To ściąga cię w dół, ja dam Ci prawdy serum, ale
Spisuj epilog, ja też sobie nie radze
Ja widzę to w tobie ,ale nie chcę Cię zawieść
Mogę grać, ale na twoich strunach
Ostatnią symfonie zagram Ci do ucha!
Nie mam tu złotych gór
I nie mam też złotego serca
Nie ciągnie mnie do szczęścia
Wręcz odwrotnie- do przekleństwa