Ostatnio rozmyślałam dlaczego Bóg zabrał mi najważniejszą osobę, której tak cholernie mi brakuje... Czasami mam wrażenie, że wszystko obraca się przeciwko mnie. Te wszystkie obawy nie pozwalają mi normalnie myśleć zaśmiecając moje myśli. Nienawidzę tych chwil, kiedy czuję się samotnie, jakby każdy mnie opuścił, idę wtedy na długi spacer, krążę i nie wiem co ze soba zrobić. Te spacery dają mi takiego kopa i uświadamiają mi, że pomimo wszystkiego warto żyć, być dla samej siebie. Mam nadzieję, że te bezlitosne obawy kiedyś się skończą, pewnie przyjdą inne problemy, ale wiem, że chociażby wszystko się waliło i każdy byłby nastawiony przeciwko mnie to nie warto użalać się nad sobą tylio wziąć się w garść i przeciwstawić sie problemom.