7 część.
Wraz z nadchodzącymi wakacjami przyszła dla niej chęć życia.Gdy podjechała z szefem pod stajnię,była zszokowana ilością ludzi przebywających w ośrodku,ochoczo zaglądających do stajni.Wzięła torebkę i dumnym krokiem poszła do sali kominkowej,by się przebrać.Czuła wzrok ludzi na swoich plecach,ale nie przeszkadzało to jej.Usiadła na ławie koło kominka i zaczerpnęła powietrza. "To jest moje miejsce.Szef ma to,czego ode mnie oczekiwał. " - pomyślała i zaczęła wyobrażać jak miną jej wakację podczas codziennego jeżdżenia do stajni.
Jazdy mieli później,więc ochoczo przygotowywała Ordyna do jazdy.Gdy poprawiała siodło,usłyszała stukot podków.Skrzywiła się. "Będę przygotowywał Radosną do bryczk.Macie teraz godzinkę tylko dla siebie." - usłyszała."Co?Ja z nim?Sama?Mam jeździć sama na placu?Oszalał?" - myślała.
Zamknęła plac.Podciągnęła popręg.Wsiadła.Jadąc stępem na długiej wodzy zrobiła strzemiona.Zakłusowała.Robiła wolty,przejścia,zmiany kierunków.Wyciągnęła kłus.Przełknęła ślinę.Zagalopowała.2 kółka galopem.Zmiana strony.Kolejne 3 kółka galopem.Zmiana.Kłus.Stęp.Zatrzymała konia na środku placu.Wszystko pod kontrolą.Jak gdyby nigdy nic.Zero caplowania.Zero pędzenia. "Jak to możliwe?" - pomyślała.
Od czasu tego przełomu dni mijały ciężko,lecz zabawnie.Grill,prowadzenie jazd,przejażdżki bryczką,rozmowy,sianokosy,praca....Tak minął pierwszy tydzień lipca.Bardzo chciała dojść do perfekcji.Zdała sobie sprawę,jak bardzo związała się z Ordynem.Raziła tym urokiem wszystkich,każdy to zauważał.Nikt Ordyna nie darzył jakimkolwiek uczuciem,stał taki chudzielec w stajni i to wszystko.Lecz ona od pewnego czasu traktowała go z pierwszeństwem - dostawał jedzenie jako pierwszy ze wszystkich koni z drugiego korytarza,największą porcję.Miał najwięcej ścielone.Był w pierwszej kolejności czyszczony,siodłany,po jeździe zawsze dla ulgi obmywany wilgotną gąbką.Na jazdy tylko on miał zakładane nauszniki,które wypatrzyła w siodlarnii.Zaczęła nawet ubierać mu najładniejsze ogłowie i lepsze wędzidło,czapraki.Tylko tak potrafiła umilić jego ciężkie życie.
Ordyn przyglądał jej się z boksu,obsewował każdy jej ruch.Dawał jej się głaskać po głowie,stał się miły.Na jeździe mimo gryzących much cierpliwie znosił i czekał,aż ona wsiądzie i dopasuje strzemiona.A przecież mógł ruszyć,ona by to zrozumiała i mu pozwoliła.Któregoś razu,gdy płakała,polizał ją w nos.Była szczęśliwa.Nigdy nie spotkała konia z takim oddaniem,nawet jeśli czasem sprawiał problemy - od tamtej jazdy naprawdę go uwielbiała.
Zapomniała jednak o nowym świecie,który miał nadejść...
ending coming soon.
Tylko obserwowani przez użytkownika lightium
mogą komentować na tym fotoblogu.