Prze,5 część.
Spróbuję zmieścić się w 2 kolejnych częściach.No i może jakieś oddzielne zakończenie.
Nastał bardzo smutny okres.Boss został sprzedany,a jej koleżanka miała już nigdy nie przyjechać do stajni.A wszystko przez jej głupotę.Tłumaczono jej wiele razy,że to nie jej wina,że koń poniósł,a ona go nie utrzymała.Mimo wszystko wiedziała,że gdyby była bardziej wyszkolona,to nic by się nie stało.Była dla Bossa ciężarem porównywalnym do ptasiego pióra - mógł zrobić z nią co chciał,"strzepnięcie" jej nie było dla niego żadną trudnością.
Nadeszła upragniona wiosna.Stajnia powoli wypełniała się lekkim,świeżym powietrzem.Jednak już nic związanego ze stajnią nie dawało jej ukojenia,jak przedtem.Wszelkie prace robiła mechanicznie,mierząc się ze stałym bólem kręgosłupa,który dokuczał jej od wypadku.Przyjeżdżanie do stajni o 5,6 a czasem nawet 4 nad ranem,przebieranie się,karmienie,grabienie liści,ścielenie,wywalanie obornika,jazda,zamiatanie,mycie naczyń,herbata,ewentualnie przejazd bryczką,czyszczenie,karmienie i wypuszczanie psa,czyszczenie sprzętu,sprzątanie w siodlarnii...to nic nie miału już dla niej znaczenia.
Nadszedł czas,kiedy zaczęła jeździć razem z szefem.Postanowiła odstawić na moment siwego,żeby zacząć jeździć na Ordynie - przecież nawet go lubiła i on był pierwszym koniem,którego tam dosiadła.Była to jednak bardzo niemądra decyzja.Od początku Ordyn był największym panikarzem,chudzielcem,który nom stop chciał pozabijać wszystkich wokół,a na jazdach caplował,wyrywał się i pędził przed siebie cały czas.Symptomy te pogłębiły się.
Już pierwszego dnia Ordyn o mało nie zabił jej przy zakładaniu ogłowia.Po długich minutach szarpania się z koniem w końcu wyszła ze stajni,licząc obicia na rękach.Dostała polecenie,że ma go wylonżować.Sama.Gdy robiła to może raz w życiu?W końcu stała na placu sama z koniem z batem i lonżą w ręku.Wiedziała,że musi wykorzystać wszystko to,co widziała i słyszała podczas lonżowania Bossa.W końcu zapięła karabińczyk.Udało się.Bez zarzutu.Poczuła więź i oddanie,widziała i czuła,jak koń słucha jej wskazówek z wzajemnością.
Jednak jazdy na nim nie były takie piękne.Ciągłe caplowanie,pędzenie,uciekanie bardzo ją osłabiały.Nie potrafiła nad nim zapanować.Bała się wolnego kłusu,a co gorsza - Ordyn robił to z szybkością światła.Przynajmniej takie miała uczucie,telepiąc się w siodle.Przez ostatnie 2 miesiące w ogóle nie galopowała,a nic nie zapowiadało,że będzie.
Nastał czas,w którym do stajni trafili pierwsi klienci,a ona była zmuszona do pomagania przy jazdach.To ją dodatkowo wykańczało.
Część 6 jutro.
Zapraszam na nowy film --> klik