6 część.
Najlepszą zapowiedzią lata były organizowane przez jej szefa zawody zaprzęgowe.Dzień przed zawodami pojechała z nim poznać to urocze miejsce,jakim były Smolajny.Żałowała,że nie wystartują z Radosną,chociaż tak wiele razy jej to obiecał,że w końcu będzie mogła powozić.Lubiła przejażdzki.Stanie w koszu i jeżdżenie kłusem wokół ośrodka,czy siedzenie podczas wjazdu galopem przez rampę do hali.Wiecie - taka adrenalinka.Dzięki tym zawodom bardzo napaliła się na powożenie.Cały dzień biegała pomiędzy pędzącymi zaprzęgami i poprawiała parkur.Po całym dniu rozrywki padła zmęczona do łóżka.
Nastały w końcu dni,w których bez problemu jeździło się w krótkich koszulkach.Ilość ludzi przychodzących na jazdy mnożyła się z każdym weekendem.Musiała nawet brać osobną grupę ludzi ze sobą,pokazywać,tłumaczyć,uczyć.Nie wiedziała,czy może być coś gorszego.Ordyn nie poprawiał się.Traciła siły.
Pewnego dnia szef uznał,że pora,by zobaczyła Radosną w bryczce.Miała się nią dokładnie zająć.Uśmiechnęła się lekko i gdy została sama w stajni,poszła powolnym krokiem do drugiego korytarza,gdy bywała zwykle tylko po to,żeby karmić konie,czy przenieść rzeczy.Stanęła przy wieszaku z kantarami i zastanawiała się,który wziąć.W końcu wybrała największy,koloru czerwonego (który już dawno stracił na kontraście) i otworzyła drzwi boksu.Stanęła jak wryta.
Radosna była slepa na lewe oko,to wiedziała.Lecz z bliska była łudząco podobna do Bossa. Ogromna. Czyste metr siedemdziesiąt dwa wzrostu,to przecież zgadła co do centymetra przy jednej rozmowie z szefem.Jednak nigdy nie myślała,że to będzie tak dużo,tak wysoko.Klacz odwróciła głowę tak,aby widzieć ją prawym okiem.Westchnęła i założyła kantar.Otworzyła szerzej drzwi i wyprowadziła ją z boksu.Wszystko było tak jak ostatnio.Grzmot kopyt.Wielki koń znowu szedł u jej boku.Czuła,jak robi jej się słabo.
Przypięła Radosną do uwiązu.Teraz mogła dokładnie się jej przyjrzeć.W końcu pierwszy raz ma kontakt z tym koniem,zwykle tylko ją karmiła,czy głaskała na pastwisku.Klacz stała dumna,wyprostowana.Wyciągając szyję w górę i lekko w przód,patrzyła przez okno. "Nie mogę winić jej za wzrost ani za to,co się wtedy stało. " - pomyslała i zabrała się za czyszczenie.Kilkoma szczotkami szorowała jej futro na połysk,dokładnie wyczyściła nogi,bez problemu wyczyściła jej głowę,rozczesała grzywę i ogon tak,że aż się lekko puszyły.Wszystko przetarła jeszcze raz ścierką,którą potem wytrzepała.Podeszła do Radosnej i zaczęła ją głaskać,co jakiś czas poklepywała.Spojrzała się na jej kopyta.Przełknęła ślinę i wzięła do ręki kopystkę.Podniosła powoli kopyto.
Zadowolona odeszła kilka kroków dalej i z radością przyglądała się Radosnej,którą wyczyściła na połysk.Od kopyt po czubek uszu.Wzięła z półki ochraniacze i starannie je założyła.Z przodami nie było problemu,gorzej tyły - nigdy nie miała okazji ich zakładać. "No,teraz mogę być z siebie trochę dumna" - pomyślała i pobiegła do siodlarnii po uprząż.Nie za bardzo wiedziała,czy wszystko z wieszaka jest potrzebne,więc postanowiła wziąć partiami wszystkie części,które były tam położone.Wzięła pierwszą partię i uważając,by się nie zaplątać,pomaszerowała w kierunku stanowisk.
"Zupełnie jak wtedy - po wypadku także nosiłam uprząż." - pomyślała,gdy wszystko leżało już na ławce.Pobiegła do szefa,który prowadził jazdy.Przecież nie umiała zakładać uprzęży.Wiele razy było jej to tłumaczone i pokazywane,sama nawet zapinała niektóre części,ale nigdy sama by tego nie zrobiła.
"Dzisiaj nie jeździłaś,więc jutro zrobimy sobie długą przejażdżkę i ty sobie też długo pojeździsz na Ordynku." - usłyszała,będąc już na miejscu.
Część 7 po południu.
Zapraszam na nowy film --> klik
Tylko obserwowani przez użytkownika lightium
mogą komentować na tym fotoblogu.