Wróciłam!
Na zdjęciach moi nowi podopieczni,ale o tym później.
Niedziela,29.04.12 : Z drugiego końca Polski przyjechał do mnie Kris (fbl : Lucyfer). Lingh happy. <3 Dziękuję za poświęcenie. ;*
Poniedziałek,30.04.12 : Pakowanie,urkowa kawka,wyjeżdżamy.Po 21 na miejscu w Spychowie.
Wtorek,1.05.12 : Niebo bez chmur,upalnie,lekki wiaterek i tak przez najbliższe dni.Wylegiwanie się na słońcu nad wodą,leżenie w cieniu altanki.Przybył kuzyn.Też metal?Też metalu,też z metalami,też koncerty?!Matko....zdziwienie obustronne.Nic,idziemy siać postrach na wsi.Rodzina w szoku.Wieczorem miałam okazje spotkać się z metalami,ale nie wyszło.Trudno.Grill dobry.
Środa,2.05.12 : To samo co dzień wcześniej.No,latanie po sklepach co jakiś czas.Matka kupiła mi piwo.Szoooooook.Stwierdzam,że czas iść do konia.Spotykam się z właścicielem.Załatwił mi robotę przy koniach.Czemu nie?Jade z nim pod dom 'szefa'.Dobra,numer mam,ide do Nory. N. źrebi się za miesiąc,wszystko okej.Lalka sprzedana do Kierwika.A więc żyje.W oddali Baśka orze pole.Mam dosyć grillowania.Drugie piwo na mnie czeka.
Czwartek,3.05.12 : Przed obiadem szybki telefon i spotkanie przy sklepie nieopodal kościoła.Brak roweru równa się podwiezieniu służbowym samochodem.Szlachta,szlachta.Na miejscu obejrzałam konie.Wśród nich jest ojciec Lalki.Urocze stworzenia."Masz je dla siebie".W domu padł pomysł,żebym wcisnęła się na N. w orszak Juranda i konno zajechała nad amfiteatr.Od czerwca będę działać.W Spychowie maybe cały miesiąc przy koniach.Oh,God.Ostatnie spacery,wylegiwanie się i dom.
Tylko obserwowani przez użytkownika lightium
mogą komentować na tym fotoblogu.