Kwaterka była niczego sobie. Najzabawniejsze było przymierzanie kapeluszy i okularów w sklepach Codziennie odwiedzaliśmy restaurację Korsarz. Jedzonko ok, jednak odkryłam zacną kebabownię, której fota będzie później. Ten kebab dostaje 10/10. Pierwszy raz w życiu pokonał mnie włoski lód w czekoladzie i orzeszkach ziemnych (foto później). Był tak duży, że nie podołałam. Przy okazji oczywiście się upaprałam, czego nie widać na szczęście
Miałam przyjemnośc posłuchać koncertu Pauliny Lendy i spotkać Rafała Królikowskiego. Opalańsko było przednie. Nawet wybraliśmy się do Jarosławca do parku wodnego, ale wstęp za osobę kosztował 4 dychy na cały dzień, więc sobie odpuściliśmy, bo chcieliśmy trochę pochodzić po Jarosławcu. Zrobiłam mnóstwo zdjęć morie i falochronów, fal i mew itp. Aha, i pływam kraulem turystycznym. Jako tako, ale płynę. Oczywiście nie zabrakło słońca, kąpieli w morie i gry w siatę. Oprócz fajnej opalenizmy, która za jakiś czas zejdzie mam jeszcze śliczne kolczyki i pierścionek. Zapomniałam napisać o milionie rzeczy, ale jak coś mi się przypomni to dopiszę w kolejnych notkach. Już mi się przypomina - zupa akuku - tak został przeze mnie nazwany żurek w chlebku z Korsarza
Tymczasem jestem po przyjemnym weekendzie z Krzysiem nad jeziorkiem
2 leszcze i 5 płotek. I`m proud!