Oto jest fiolet - drzewa cień idący żwirem,
fiolet łączący miłość czerwieni z szafirem. -
Tam brzóz różowa kora i zieleń wesoła,
a w jej ruchliwej sukni nieb błękitne koła.
A we mnie biało, biało, cicho, jednostajnie -
bo noszę w sobie wszystkich barw skupioną tajnię. -
O, jakże się w białości mojej bieli męczę -
chcę barwą być - a któż mnie rozbije na tęczę?
Oto już spływa na platany
I wodą snuje się świetlistą
Liliowy welon. Znad Sekwany
Mgła się podnosi. Patrz, artysto!
Patrz kiedy w górze się rozrasta
Blask niby zorzy borealnej
I wszystkie światła tego miasta
Pod Łuk wpływają Tryumfalny.
Poczekaj ranka. Mgły się przedrą,
Blask w górę wzbije się różowy,
I ponad chimer szare głowy
Słońce rozbłyśnie nad katedrą.
I tak dzień cały w gwarze, chrzęście,
Ty myśl o jednym; szukaj wzoru!
I goń jedynie pewne szczęście
Boskiego kształtu i koloru.