Tak wiele chciałabym pojąć i zrozumieć. Tak wiele mam pytań i rozterek. Zastanawiam się błądze myślami i wypełniam nimi całą przestrzeń dookoła. Od podłogi po sam sufit i każdy kąt.
Usiłuje ponazywać, bo to co nazwane staje się bardziej namacalne, uporządkowane i pojęte. Nie wszystko da się nazwać.
I przchodzi moment, kiedy tych prób się zaprzestaje pojmując jedno. A mianowicie to, że mimo wytrwałych starań-pewnych odpowiedzi lepiej nie znać.
One przyjdą w swoim czasie. A sprawom trzeba zwyczajnie pozwolić się dziać. Żyć i czekać na kolejny wschód słońca.
Któryś z nich oświetli skryte w cieniu zastanowienia. Pokaże w innym świetle. A może rozwiązanie przyjdzie samo?
Nic na siłe.