Muszę się uczyć fizyczki, chemii, historii, bio, niemca a znowu siedzę.
Doszłam do wniosku, że nienawidzę weekendów, znaczy nienawidzę piątków.
Czytałam dzisiaj starego, bloga i aż nie mogłam uwierzyć. Z jednej strony chciało mi się śmiać, a z drugiej to było smutne, bo kiedyś to były dla mnie poważne rzeczy a teraz wiem, że tak dużo sobie wtedy wmawiałam. Pamiętam ile było kłótni, woleliśmy sobie napisać, co o sobie myślimy niż to powiedzieć. Tak było łatwiej i teraz pewnie też by tak było. Przynajmniej wiedzieliśmy, co komu przeszkadza.
Byłam, z Klau na spacerze, spotkałyśmy psa, który był wielkości Absona łapy i ubrany w strój hello kitty. Posiedziałyśmy chwilę i Klau uznała, że ma dużo do zrobienia i poszłyśmy do domu. Pozdrawiam Mateusza, który tłumaczy mi skomplikowane sytuacje jak w modzie na sukces: >