The unity of the soul <3
Cały czas miotam się między tym, co chcę odrzucić, a tym, co pragnę wpoić - w sobie. Ciężko jest zmienić tok, którym kroczyło się przez wiele lat i który pozornie dawał nam radość i budował relacje w pozytywną stronę. O tyle lepiej, że WIDZĘ i CZUJĘ, że to tylko pozory.
Ostatnio, całkiem przypadkiem natrafiłam na krótki filmik - spotkanie moje i Q, parę lat temu. Wiecie co? Doznałam szoku. Dosłownie. Złapałam się za głowę i nie dowierzałam, że mogłam być tak ślepa, tak okrutnie niesprawiedliwa i paskudnie zamknięta.
Mój koń był zalany mną, każdy mój ruch sprawiał, że się złościł. Nie rozumiał, po prostu były to kompletnie niespojne sygnały - za szybkie, za mocne, za, za....
Rozumiem jej obecne reakcje na coś, bo wiem, że to moje błędy, które sama sobie namalowałam. Nadal coś w niej pozostało i wiem, że to ja muszę zmienić siebie, otworzyć się na nią, by ona potrafiła odpowiedzieć inaczej i otworzyć się na mnie. To bardzo proste, z reguły.
Jestem uszczęśliwiona z każdego momentu, w którym dostrzegam całkowite przeciwieństwo tego, co było parę lat temu.
Ten jeden film przekonał mnie, że widzę i czuję więcej...