Ponoszenie w terenie - dlaczego tak się dzieje?
Warto rozpocząć ten temat od zajrzenia powierzchownie w naturalne zachowania koni, które rozjaśnią nam znacznie ten ''problem''. Nie możemy zapomnieć więc o tym, że konie, wyczuwając niebezpieczeństwo zaczynają biec (uciekać). Jest to dystans, który został już bliżej zbadany, i dopiero po jego pokonaniu, zwierzęta te zaczynają myśleć i robią rzecz, o którą często je prosimy, ćwicząc z nimi z ziemi, czy z siodła, a mianowicie -odangażowują zad. Odwracają się w ten sposób do zagrożenia, które wywołało w nich strach i upewniają się, czy oby na pewno są już bezpiczne. Wiecie więc, jak sprawnie można wykorzystać ich naturalne zachowanie, przyspieszając nieco reakcję? Gdy przyczyną poniesienia jest właśnie społoszenie się (co często się zdarza i myślę, że warto o tym wspomnieć), wtedy pomagamy koniowi się szybciej odnaleźć, odangażowując mu zad i udowadniając, że zagrożenie minęło, albo wcale go nie było. Oczywiście by zyskać pozytywną odpowiedź konia na nasz sygnał, musimy mieć to ćwiczenie dopracowane - według mnie jest to podstawa do udanej i bezpiecznej relacji.
A co jeśli koń zaczyna biec z innego powodu , a my nie mamy nad nim żadnej kontrolii? Warto wrócić na plac i popracować nad Waszą relacją. Droga do przyjemnego i kontrolowanego terenu nie jest krótka, wielu z nas marzy o takich wypadach- na luźnych wodzach, gdzie koń odpowiada na najmniejszy sygnał i razem czerpiemy radość. Wszystko można oczywiście osiągnąć, bo wszystko jest możliwe dla Was! Tylko na początku należałoby się postarać i po prostu sobie na to zapracować. Efekty zależą od Was, od waszego podejścia, od tego, czy jesteście fair, i czy Wasze spotkania mają sens, czy coś wnoszą. Czekajcie na relacje, która utwierdzi Was w przekonaniu, że jesteście gotowi na coś więcej.. i wtedy sobie zaufajcie.
Polecam, by przed wyjazdem w teren oprócz tego, co napisałam wyżej, mieć ugięcia boczne i odangażowania w dwóch paluszkach -dosłownie. By lekko trzymając linę być w stanie wyegzekwować od konia te dwa, bardzo istotne ćwiczenia. Wtedy taki wypad na halterku, nawet na jednej wodzy, będzie o wiele bezpieczniejszy, a Wy będziecie czuć się dużo, dużo pewniej! Osobiście mogę jeszcze dodać, że odkąd mam tą wiedzę, nie myślę nawet o słowie ''poniesienie'', bo wiem, że jest to do skontrolowania.
Odkąd obcuję z końmi, a minęło już 8 lat, dokładnie jeden raz miałam okzję poczuć tą nieprzyjemność, oczywiście z mojej winy (brak relacji), z moim pierwszym koniem (Forty), gdy po jej przyjeździe na drugi/trzeci dzień, pojechałam z nią w terenik na halterku i galopowałyśmy (baa, ostatecznie cwałowałyśmy) w stronę stajni -czysta nieodpowiedzialność z mojej strony, która jednak wiele mnie nauczyła. A Wy? Macie się czym ''pochwalić?'' :D
Kochani, pamiętam o Waszych tematach, ale będą się tu również pokazywać moje wpisy z fanpage'u SRR .