Jak się okazało, mimo wielu negatywnych opinii różnych osób, moja nieszczęsna (a może szczęsna) socjologia przygotuje mnie do wszystkiego. Dbają o to, abyśmy się rozwijali we wszystkich dziedzinach, brakuje tylko jakiegoś spawalnictwa czy materiałoznawstwa.
Na tych szalonych studiach codziennie mnie coś zaskakuje, począwszy od niezrozumiałych tekstów Szmatki po zadania wymagające od nas wzbicia się na wyżyny kreatywności. Na ostatnie zajęcia z komunikowania masowego mieliśmy zrobić ekranizację jednego z gatunków telewizyjnych. Ciężko było nam się zdecydować, ale w ostateczności padło na show telewizyjne. Dobrze się stało, bo dobrze się przy tym bawiliśmy, a i efekt był zadawalający dla nas i naszej doktorki. Efekty możecie oglądać tutaj.
Na podsumowanie: nie zamieniłabym mojej socjologii na nic innego i drugi raz pewnie dokonałabym tego samego wyboru. Tuż, tuż kończy się semestr - niestety.